niedziela, 15 lipca 2018

Gryf. Zamek Gryf.

Wizyty w tym zamku w ogóle nie planowałam. W planach był zamek Czocha. Ale po drodze usnęła nam córka, więc żeby mogła trochę pospać postanowiliśmy pojechać dłuższą drogą. Koniec stycznia, a pogoda istnie jesienna. Od rana padał deszcz, słońca brak i jakoś tak zimno i ponuro. Nagle z okna samochodu widzę na górze jakieś ruiny zamku ;) Szybkie spojrzenie na mapę google... Proszówka... i wszystko jasne ;) Przed nami zamek Gryf.
Skoro już byłam tak blisko, to nie mogłam sobie odmówić  aby chociaż nie rzucić na niego okiem. Córka z mężem zostali w aucie, a ja wybrałam się na podbój tego zamczyska. A droga wcale nie była łatwa. Błoto, zbocze zarośnięte krzakami, jakieś ogrodzenie, palisada, drut kolczasty ... Zamek zdecydowanie nie wygląda na gościnny. Jest zamknięty dla zwiedzających. Jednak nawet jak był udostępniony do zwiedzania nie krążyły o nim pochlebne opinie. Oto kilka z nich jakie udało mi się odszukać w Internecie (pisownia orygnalna).
" zwiedzanie zamku Gryf to porażka. Cena biletu 15 zł – za co???? Brak przewodnika.Ruiny w strasznym stanie. Brak zabezpieczeń. Może się przydażyć wszystko co najgorsze. Zamku pilnuje jakiś nawiedzony facet chyba z jakiś sekty kościelnej. No i ten biedny głodny pies uwiązany na łańcuchu w górnej części zamku. A na koniec te przybite do murów wielkie krzyże – co one mają oznaczać nie wiem. Nie warto tam jechać „bagno iwodorosty”
" Niedziela, godz. 14.00. Choć przed zamkiem stoi tablica Witamy w zamku Gryf, wszystko pozamykane. Ale straty nie ma. Poza chwastami i zaniedbanymi ruinami nic tam nie ma. Szkoda
czasu."
Naprawdę przykro czytać takie komentarze. Zwłaszcza, ze zamek ten ma naprawdę piękna historię i jest, a właściwie był, bardzo ciekawą, okazałą budowlą. Niestety niszczeje na naszych oczach. W chwili obecnej jest w rękach prywatnych. Jak widać właściciel zamku nic nie robi aby poprawić jego stan. Krążą plotki, że zamek wystawiony jest na sprzedaż, jednak żadnej oficjalnej informacji w tym temacie nie znalazłam. Bardzo, ale to naprawdę bardzo żal mi tego miejsca. Mam nadzieję, że jeszcze zdąży dostać prawdziwego gospodarza, który zadba aby o nim nie zapomniano. W tej chwili zamek prezentuje naprawdę smutny widok.
To teraz czas na trochę historii.
Zamek wybudował w XIII wieku książę głogowski Konrad na miejscu dawnego grodu Bobrzan. Gród ten wzmiankuje sie już w 1242 roku. Zamek położony jest  na wysokim stromym wzgórzu bazaltowym (460 m n.p.m) I całkiem inaczej niż większość zamków  (nie tylko w tym rejonie) początkowo był zamkiem bezwieżowym . Otoczony był bazaltowym murem. Został on wzniesiony prawdopodobnie w drugiej połowie XIII wieku. W pierwszej połowie XVI wieku nastąpiła przebudowa zamku. Dostawiono wówczas od wschodu trzykondygnacyjną wieżę mieszkalną (donżon), zwieńczoną dwoma szczytami od zachodu. Pod wieżą umieszczono przejście połączone z obejściem zamku. W roku 1546 podjęto dalszą rozbudowę zamku oraz został on ufortyfikowany. Zamek składał się z trzech elementów: zamku górnego, zamku średniego i najmłodszego, a zarazem najsłabiej zachowanego zamku dolnego. Najwyższą część zamku wzniesiono na planie nieregularnego pięcioboku, na północ ulokowano zamek średni, natomiast zamek dolny zajmował największą, wschodnia część. W kaplicy na jednej ze ścian namalowany był swego czasu wizerunek dużego gryfa, od którego pochodzi nazwa zamku W wieku XVII i XVIII nastąpiła dalsza rozbudowa. W roku 1798 założono u stóp góry folwark. W 1799 roku zamek  został częściowo rozebrany właśnie na materiał do budowy tego folwarku.  Przeniesiono też administracje dóbr Schaffgotschów, a sam zamek opuszczono.
Dlaczego Gryf?
Ano ponoć na miejscu gdzie dziś stoi zamek, dawno, dawni temu blisko 80-letni Bolesław Wysoki, zabił dwa młode Gryfy. Jednemu ściął głowę mieczem, drugiego udusił. Na pamiątkę tego wydarzenia na szczycie skały, na której siedziały gryfy nazkazł budowę kasztelu, który nazwano właśnie zamkiem Gryf.
Pisząc o zamku Gryf należy wspomnieć, ze od 1400 roku był własnością jednej rodziny, Schaffgotschów. Warto również wspomnieć, że w roku 1687, z okazji  chrzcin Eleonory Schaffgotsch na zamku gościły matka i żona Jana III Sobieskiego.

Zamek Gryf na mapie kliknij: TU

sobota, 7 lipca 2018

Zamek w Ciechanowie - jedna z twierdz Księstwa Mazowieckiego

Zamek Książąt Mazowieckich w Ciechanowie. Do tego zamku jakoś zawsze było mi  "nie po drodze". Aż w końcu, w tym roku w czerwcu, się udało. I to był strzał w 10. Zamek nie tylko dostarczył mi doznań wzrokowych (bardzo fajna ruinka), nie tylko zapewnił dobre 45 minut z super przewodnikiem (a to naprawdę rzadko się zdarza), ale i zainspirował mnie do wgłębienia się bardziej w historię Księstwa Mazowieckiego (niby się coś tam wie, ale okazuje się, że wie się mało). I nie, nie był to pierwszy zamek Książąt Mazowieckich w którym byłam. Wcześniej odwiedziłam już Liw i Czersk (pisałam o nich tu: LIW i CZERSK), oczywiście widziałam też Warszawę (ale to już całkiem inny temat). Jednak te zamki nie wywarły na mnie aż takiego wrażenia. I nie chodzi mi tu o ich wygląd, bo Czersk również jest zachowany na podobnym poziomie, a i Liw jest niczego sobie. Chodzi o całokształt, o przewodnika, o klimat jaki udało się stworzyć jego pracownikom. Ten zamek koniecznie trzeba
zobaczyć. Ja jestem pod ogromnym jego wrażeniem.  Na minus (bo muszę i to zaznaczyć) zapisuję brak rozbudowanego wyboru pamiątek. Nie, nie, wcale nie chcę widzieć tu straganów z kiczowatymi mieczami czy plastikowymi koronami.  Jednak kilka magnesów, naparstków czy innych kolekcjonerskich gadżetów
zdecydowanie by się przydało. Niestety były tylko pocztówki i magnesy ale, o zgrozo, nie z wizerunkiem zamku, a z wizerunkiem budynku muzeum w Ciechanowie.
A przechodząc do historii obiektu. Całkiem niedawno historia zamku pisana była "na nowo" a to za sprawą odkryć  archeologicznych z 2007 i 2008 roku. okazało się bowiem, że w najniższych warstwach pod dziedzińcem zamkowym odsłonięto drewniane i kamienno-ceglane konstrukcje z końca XIII w. Zamek,  a właściwie jego historia, okazały się być starsze niż myślano do tej pory.
Historia samego murowanego obiektu jaki widzimy w chwili obecnej pięknie jest opisana na stronie zamku (link pod tekstem). Pozwolę sobie więc ją skopiować. Robię to nieczęsto, jednak w źródła jakie posiadam nie są zaktualizowane o dane z najnowszych badań, nie chcę więc napisać jakiejś bzdury. Ufam, że informacje znajdujące się na zamkowej stronie są najdokładniejsze.

Kiedy zaczęto budować zamek ciechanowski, a było to ok. roku 1355, na Mazowszu, które było osobnym księstwem, panował książę Siemowit III z linii Piastów Mazowieckich. Na pozostałych terenach Polski kończył się wówczas proces zjednoczenia, po tzw. rozbiciu dzielnicowym. Rządził tam, ostatni król dziedziczny, Kazimierz Wielki, także z linii Piastów, który „zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną”. Na ziemie polskie najeżdżały wojska z państw sąsiednich, a szczególnie Krzyżaków (Zakon Rycerski Najświętszej Marii Panny) z północy, Czechów z południa i Litwinów ze wschodu.
Mazowsze było szczególnie narażone na najazdy litewskie, które pustoszyły zimie księstwa, aż do 1385 r. Dwukrotnie był palony Ciechanów, który był stolicą Ziemi Ciechanowskiej.
Forma zamku – prostokąt o wymiarach 48 x 57 m – z jednym budynkiem przy bramie południowej (dla załogi), dwóch wieżach od strony wjazdu i olbrzymim, pustym dziedzińcem przypominała wczesnośredniowieczne zamki z Bliskiego Wschodu – zamki bizantyjskie. Miał on podobne przeznaczenie – służył do schronienia ludności miasta, wraz z najcenniejszym dobytkiem w okresie zagrożenia przez wroga. Jedyną drogą do zamku, od strony miasta, przez bagniste rozlewiska rzeki Łydyni był drewniany most, o długości prawie 300 m., łatwy do demontażu.

Zamek ciechanowski był praktycznie nie do zdobycia i nigdy nie został zajęty przez wrogów, chociaż takie próby podejmowali Krzyżacy, czego dowodem są znalezione w fosie zamkowej, w trakcie badań archeologicznych, dwa miecze i inne fragmenty uzbrojenia rycerzy zakonnych. Zamek pełnił wówczas (na przełomie XIV i XV w.) rolę obronnego zamku granicznego, gdyż granica Państwa Krzyżackiego przebiegała wzdłuż rzeki, tuż za północnym murem zamku.
Największy okres świetności zamku to panowanie księcia Janusza I, syna Siemowita, który po klęsce Krzyżaków pod Grunwaldem w 1410 r. przebudował zamek ciechanowski na swą rezydencję, stawiając okazały budynek mieszkalny, podnosząc poziom dziedzińca o 1,5 m oraz kładąc ozdobny bruk. Podniesiono wieże i mury do 7 m (poprzednio 5), wzmocniono mury zamku 5 metrowej szerokości wałem gliniano-ziemnym umocnionym drewnianą palisadą i wykopano 18 m. szerokości fosę, której brzegi wyłożono balami dębowymi o długości ponad 5 m. Zaplecze gospodarcze zamku (stajnie, chlewy, obory) było umieszczone poza jego murami, na olbrzymiej platformie drewnianej, na którą się wchodziło z furty zachodniej (dzisiejsza brama główna). Na południe od zamku, na wysokiej skarpie, Janusz I ulokował w 1400 r. nowe miasto Ciechanów z prostokątnym rynkiem, otwartym na okazałą rezydencję książęcą.
Za panowania następnych książąt zamek był ważnym punktem administracji Księstwa Ciechanowskiego, miejscem rokowań międzynarodowych oraz twierdzą, w której przechowywano skarbiec książęcy. Był przebudowywany i dostosowany do użycia broni palnej (min. podwyższono mury do obecnej wysokości (ok. 10 m) i wieże – do 21 m, wybito otwory strzelnicze i wyposażono załogę zamku w działa i strzelby). Wejście główne przeniesiono do furty zachodniej, którą umocniono murowanym przedbramiem i mostem zwodzonym.
Po śmierci Janusza II w 1495 r. zamek zaczął się chylić ku upadkowi, a po włączeniu Mazowsza do Korony w 1526 r. całkowicie stracił na swym znaczeniu i pod rządami starostów królewskich powoli popadał w ruinę.

Pewne próby remontu zamku były prowadzone za królowej Bony (żony Zygmunta Starego Jagiellończyka), która władała zamkiem w ramach tzw. wdowiej oprawy. Po jej wyjeździe z Polski w 1556 r. więcej takich działań nie podejmowano.
W połowie XVII w., w czasie „potopu szwedzkiego” zamek został zajęty przez Szwedów i spalony, tak jak i Ciechanów. Od tego czasu był już ruiną, położoną za miastem, na rozległych, zabagnionych łąkach.
Po II rozbiorze, w 1803 r., Prusacy, którzy władali znaczna częścią Mazowsza rozebrali zabudowania wewnątrz zamku, z pozyskanej cegły budując browar w Opinogórze. Pozostawili mury zewnętrzne, których nie byli w stanie naruszyć.
Ruiny zamku w XIX w. przyciągały malarzy, pisarzy i poetów, którzy pozostawili nam bardzo ciekawe opisy oraz rysunki zamku.

W latach 60. XX w. rozpoczęto proces odbudowy zamku, który w końcu stał się obiektem muzealnym, o charakterze „trwałej ruiny”, z niewielką ekspozycją muzealną na basztach i w zrekonstruowanej piwnicy zamkowej tzw. „sali gotyckiej”.
W 2005 r. Muzeum Szlachty Mazowieckiej w Ciechanowie, dzierżawca obiektu, ogłosiło konkurs na rewitalizacje zamku, chcąc ożywić obiekt. Rozpoczęto ponownie badania archeologiczne i wykonano projekt odbudowy, wpisując w starożytne mury nowoczesną architekturę i funkcje. Nie można bowiem, zamku zrekonstruować w jego historycznym kształcie, gdyż brak jest jakichkolwiek jego rysunków z okresu średniowiecza i renesansu.

I na koniec legenda o Białej Damie z Ciechanowa (w końcu prawie każdy zamek ma swojego ducha).
Było to dawno dawno temu, niedługo po tym, jak wybudowano zamek ciechanowski.
Kasztelan ciechanowski miał piękną żonę, którą bardzo kochał i obsypywał ją klejnotami. Jeden z prezentów od męża był szczególnie cenny, był to pierścień z brylantem, który kasztelanowa nosiła z dumą codziennie.

Jakież było jej zdziwienie, kiedy pewnego ranka nie mogła go znaleźć wśród swej biżuterii.Zmartwiona powiedziała o tym mężowi, a ten natychmiast kupił jej inny, równie piękny i cenny pierścień.
Cieszyła się nim kasztelanowa i obnosiła się z tym dowodem mężowskiej miłości. Jakże się więc zasmuciła, gdy któregoś razu nie znalazła go wśród swych kosztowności. Natychmiast powiedziała o tym mężowi. Kasztelan gdziewał się wielce tym razem i czynił małżonce wyrzuty, że nie dba o swoje klejnoty, że najwyraźniej nic dla niej nie znaczą. Kupił jej kolejny pierścień, ale uprzedził, że jeśli i ten straci w tajemniczy sposób, to ukarze ją surowo.
Pilnowała kasztelanowa pierścienia jak oka w głowie, prawie nie zdejmowała go z palca. Kiedyś,
udając się do kąpieli, odłożyła go do szkatułki. Gdy wróciła, pierścienia już nie było. Służba przetrząsnęła cały dom, ale pierścień wyparował jak kamfora.
Straszny był gniew kasztelana. Oskarżył żonę o zdradę, ponieważ podejrzewał, że obdarowywała swego kochanka klejnotami otrzymywanymi od męża i wtrącił ją do wieży.
Kasztelanowa miała zostać ścięta. Postanowiono jednak poddać ją próbie cegły. Gdyby udało jej się przez noc przewiercić ją palcem na wylot, byłaby uniewinniona. Niestety, próba nie powiodła się. Pod bramą zamkową, wykonano na kasztelanowej wyrok śmierci. Na kamieniu, który służył podczas egzekucji odcisnął się ślad szyi kasztelanowej.

Kamienia dawno już tam nie ma. Pozostała tylko legenda, która kończy się tak, że zaginione pierścienie odnalazły się w gnieździe sroki, kiedy służba zrzucała ptasie gniazda z drzew wokół zamku.
I pozostał duch kasztelanowej, który spaceruje po zamku przyodziany w białą szatę.

Oprócz Białej damy możemy na Ciechanowskim dziedzińcu wypatrywać żaby, którą pocałunek zamieni w urodziwą, ale bezduszną dziewczynę.

Zamek na mapie kliknij: TU
Strona www zamku kliknij: TU
Zapraszam tez do zajrzenia na fajną stronkę Szlak Książąt , znajdziecie tam różne ciekawostki związane z rezydencjami i zamkami Książąt Mazowieckich.





środa, 4 lipca 2018

Kazimierz Dolny czy Wietrzna Góra ?

Siedzę nad tym wpisem juz drugi dzień. Generalnie merytorycznie wszystko mam już przygotowane, posegregowane i ogarnięte, ale dalej nie wiem jak "ugryźć" ten zamek. Jakoś nie składa mi się on w całość. Sama nie wiem dlaczego. Może w takim razie zacznę od początku ;)
Zamek odwiedziłam jesienią 2016 roku. Dzień był piękny i słoneczny (pamiętam dokładnie bo wcześniej byliśmy na spacerze w Nałęczowie), a w momencie kiedy dotarliśmy do zamku pogoda się zmieniła, na pogodne niebo nadciągnęły chmury i tak już zostało do końca dnia :/ A szkoda, bo miałam nadzieję na przepiękne zdjęcia.
Kiedy i po co powstał zamek w Kazimierzu? To pytania na które w zasadzie ciężko odpowiedzieć. Albo inaczej. Odpowiedź na nie zajmuje dłuższą chwilę ;) Już wyjaśniam dlaczego. Zamek składa sie z dwóch części . Zamku górnego i zamku dolnego. Na początku był stołp, czyli typowa dla tego okresu wieża ostatecznej obrony, nie mająca funkcji mieszkalnych . On sam stanowi zamek górny. Stołp wzniesiony na wysokości przeprawy przez Wisłę, tzw. Przewozu Woyszyńskiego. Wieża ta mieści się na szczycie wzniesienia, około 180 metrów od zamku dolnego (czyli tego właściwego, który wszyscy uważają za zamek)  i 19 metrów nad jego poziomem.  Reszta tego założenia była drewniano ziemna. Niestety do dnia dzisiejszego nie pozostały po nim widoczne ślady. Fundatorem  zamku górnego był Władysław Łokietek. Nie ma zgodności co do przeznaczenia tego założenia. Przypisuje mu się rolę więzienia, latarni rzecznej, siedziby straży celnej, a nawet skarbca.
Jak widać więc "rozrzut" jest dość duży ;) Najprawdopodobniej rola budowli polegała na strzeżeniu przeprawy „woyszyńskiej” ,na Wiśle oraz na poborze ceł. Po wybudowaniu pobliskiego zamku (czyli naszego zamku dolnego), wieża raczej utraciła  swoją obronną rolę. Stożkowy  dach został usunięty i była wykorzystywana  jako śródlądowa latarnia „morska” . Dzięki palonemu na jej szczycie ognisku ułatwiała nocną nawigację po Wiśle.
Co rozpoczął ojciec, to rozbudował syn ;) Tym sposobem przechodzimy do zamku dolnego i jego fundatora Kazimierza, zwanego Wielkim. Wbrew temu co wiele osób myśli nazwa miejscowości w której znajduje się zamek nie wzięła się od imienia jego fundatora. W czasie budowy zamku Kazimierz był juz Kazimierzem, za sprawą Księcia Kazimierza Sprawiedliwego, który podarował owe ziemie siostrom norbertankom. To one zmieniły nazwę miasteczka, które uprzednio nazywało się Wietrzna Góra.
Zamek dolny (ten właściwy),  podobnie jak ten znajdujący się powyżej, zbudowany został z ogólnodostępnego w okolicy wapienia. Początkowo miał on kształt zbliżony do owalu, który był otoczony grubymi na dwa metry murami obwodowymi z blankami. Na wewnętrznym dziedzińcu prawdopodobnie znajdowały się drewniane zabudowania. Zamek w Kazimierzu miał  głównie zapewniać sprawne funkcjonowanie państwa. Pełnił funkcje administracyjne (Kazimierz był ważnym miastem portowym).  A nie, jak przyjmuje się w starszej literaturze , nieco iluzoryczną obronę granic. Dopiero w XV wieku ród Grotów, który  zarządzał zamkiem dokonał jego rozbudowy. Dobudowane zostało min. dwukondygnacyjne skrzydło mieszkalne od strony miasta (południowej),
kwadratową ceglaną wieżę mieszkalno-obronną od strony Wisły, przylegające do niej skrzydło mieszkalne oraz suchą fosę. Ówczesny wygląd zamku opisuje inwentarz z 1509 roku.  A w 1509 roku właśnie, Zygmunt I Stary nadaje prawa do zamku rodowi Firlejów. Wtedy też, za sprawą Mikołaja Firleja ma miejsce druga przebudowa. Z jego polecenia Santi Gucci oraz Piotr Likiel przebudowali zamek nadając mu styl modnego wówczas, włoskiego renesansu. Dodano wtedy min. attykę oraz nadbudowano południowe skrzydło mieszkalne od strony miasta o jedną kondygnację. Wieża kwadratowa od strony Wisły także otrzymała attykę około 1540 roku.

W roku 1655 podczas Potopu zamek został zajęty i spalony przez wojska szwedzkie, a w 1657 roku został w znacznej części zniszczony przez siedmiogrodzkie oddziały księcia Jerzego Rakoczego. Tak, tak tego samego Rakoczego, który za sprawą żony urzędował w opisywanych przeze mnie ostatnio Besiekierach. Zamek został jednak odbudowany, a podczas odbudowy uzupełniono zabudowę od strony zachodniej oraz wystawiono schody zewnętrzne na naroże dziedzińca.
W 1663 roku w Kazimierzu Dolnym wybuchł pożar.  Pochłonął on większość miasta, w tym i zamek dolny. Plany odbudowy zamku powstają w XVIII wieku, za panowania Augusta II Mocnego. Niestety, albo i "stety", bo plany przewidywały odbudowę w formie pałacu, nie dochodzi do ich finalizacji. Zamek zostaje więc całkowicie opuszczony i popada w ruinę. W 1806 władze austriackie, ze względów bezpieczeństwa wysadziły grożącą zawaleniem się część murów wraz z attyką.
Dopiero w  latach 1958-1960 na terenie ruin przeprowadzono badania archeologiczne. Zamek zabezpieczono w formie trwałej ruiny i udostępniono dla ruchu turystycznego. Jednak prace rewitalizacyjne rozpoczęto na zamku dopiero w 2011 roku (o ich efekcie warto przekonać się samemu, ja nie jestem ich fanką ;) ). Od 2014 roku zamek ponownie udostępniony jest zwiedzającym.

Pomimo swej długiej historii zamek w Kazimierzu Dolnym "nie dorobił się" własnego ducha :) Pobliskie ruiny w Bochotnicy i w Janowcu (oba zamki zgodnie z licznymi legendami połączone są tajemnymi korytarzami z zamkiem w Kazimierzu) mają swoje "straszydła" , a ten nie. Cisza spokój wszystko jak być powinno. Ale czy na pewno? Przetrząsając internety (bo w literaturze nic nie znalazłam) natknęłam się na poniższe podanie.
Historia ta zdarzyła się w ruinach kazimierskiego zamku późnym wieczorem. Sąsiad mojej babci, z czasów, kiedy mieszkała jeszcze na ulicy Góry Pierwsze, pan Stanisław wracał jak zwykle z domu po pracy.. Babcia często rozmawiała z nim, więc dobrze wiedziała, że w drodze powrotnej lubił on sobie zajść na zamek, najczęściej po to, aby zapalić sobie papieroska i w spokoju podziwiać piękno panoramy Kazimierza. Zazwyczaj nikogo tam nie było, lecz tego wieczoru pan Stanisław zauważył w ruinach jakąś postać. Wyglądała ona trochę dziwnie, miała czarny płaszcz i kapelusz zasłaniający twarz. Trudno było rozpoznać tego człowieka w świetle księżyca. Sąsiad mojej babci poczuł się trochę nieswojo, ale opanowując lęk, podszedł do tego człowieka i rozpoczął konwersację:
- Co pan tu robi o tak późnej porze?
- Mieszkam w okolicy i przyszedłem podziwiać z ruin piękno miasteczka - odpowiedział nieznajomy. - Zapali pan?
- Bardzo chętnie - odparł pan Stanisław, któremu właśnie przypomniało się, że po to przecież tutaj przyszedł. - i wyciągnął papierosa ze złotej papierośnicy podsuniętej mu przez nieznajomego.. Wyciągnął zapałki, podszedł do barierki zabezpieczającej i zapalił.
- Nie chciałby pan czasem ognia? -zapytał, ale nagle okazało się, że dziwny towarzysz zniknął!
- Może już sobie poszedł - pomyślał spokojnie pan Stanisław i nawet się ucieszył. Wolał swojego papierosa wypalać w ruinach sam.
Ale sensacje tamtejszego wieczoru jeszcze się nie skończyły.
Po chwili babciny sąsiad poczuł odrażający niesmak w ustach. Zdziwiony splunął, szybko wykaszlał dym z płuc, zagasił na murze papierosa i niezwłocznie sprawdził zawartość owego skręta. Księżyc akurat wysunął się zza chmur i przyświecał tej operacji, tak więc łatwo można było stwierdzić, że w środku zamiast tytoniu znajduję się koński nawóz! Pan Stanisław odrzucił resztki papierosa i przestraszony wybiegł z ruin zamku. Od tamtej pory nie zachodził już po zmierzchu na zamek, a uroki Kazimierza podziwiał jedynie z rynku.

Zamek na mapie kliknij: TU
Strona www zamku kliknij: TU
Zamek na Facebooku kliknij: TU