piątek, 22 czerwca 2018

Besiekiery, tam gdzie Biała Dama pojawia się tylko czasami ;)

Zamek Besiekiery. Właściwie to ruiny tegoż zamku. Gdzieś w środku wsi, niedaleko Kutna. W tamtych okolicach pewnie większość ludzi kojarzy Oporów i Łęczycę. A to rejon, tak naprawdę dość obfity w zamki. Trzeba tylko dobrze się rozejrzeć. 
O istnieniu tych ruin dowiedziałam się zupełnie przez przypadek. Gdzieś u znajomych natknęłam się na jakiś folder opisujący powiat łęczycki, w którym leży ów zamek i krótką notatkę o nim. Zdjęcie było tak zachęcające, że wiedziałam od razu, ze kiedyś tam zawitam. Pomimo tego, ze z  zamku niewiele już zostało, to jest naprawdę baaardzo urokliwy. Warto odwiedzić to miejsce. 
Zamek w Besiekierach jest jednym z tych zamków, o których początkach wiemy stosunkowo mało. Teoretycznie mówi się, że jego fundatorem był  wojewoda łęczycki Mikołaj Sokołowski herbu Pomian. I nie było by w tym fakcie nic dziwnego, gdyby nie to, że żadne dokumenty nie potwierdzają istnienia urzędnika i tym imieniu i nazwisku.
Jednak biorąc pod uwagę fakt, że wieś znajdowała się wtedy w rękach rodu Pomianów - Sokołowskich z Wrzącej koło Konina, przedstawicieli tej właśnie linii rodowej należy łączyć  z fundacją tego obiektu.  Najpewniej z jednym ze stolników brzeskich: Mikołajem Sokołowskim (1496-1502) lub Wojciechem Sokołowskim (1502-1529). Warownię założono na kopcu otoczonym wodami sztucznego stawu. Wzniesiono ją z cegły na kamiennym fundamencie, na planie nieregularnego czworoboku o wymiarach 38 x 40 m. W południowej kurtynie znajdował się budynek bramny o bokach ok. 12 x 12 m. Posiadał on 3 kondygnacje, na każdej z nich znajdowały się 4 izby. Około 1653 r. nadbudowano na nim ośmiokątną wieżyczkę. Na północnym boku zamku powstał główny dom mieszkalny o szerokości ok. 13 m. Posiadał on 3 mniejsze prostokątne izby i kwadratową salę na wschodniej ścianie. W opisie z XVIII w. pomieszczenia te określono jako pokój
karmazynowy, pokój marmurowy, sień i izbę wielką. Z izb tych w stronę dziedzińca wychodziło 7 otworów okiennych. Tak jak nie jest pewne kto był fundatorem zamku to pewne jest natomiast, że około 1600 roku, Krzysztof Sokołowski sprzedał włości rodzinie Batorych. Tym Batorym od znanego wszystkim króla Stefana. Nie znalazłam jedynak ani jednej wzmianki o tym, żeby król gościł na zamku.  Na pewno mieszkał w nim Andrzej Batory, a po jego śmierci Zofia Batorówna z mężem Jerzym Rakoczym. W połowie XVII w. zamek przeszedł na własność Jana Szymona Szczawińskego kasztelana i wojewody brzesko-kujawskiego. Dokonał on przebudowy warowni. Pokryto wtedy ściany tynkami, co znacząco zatarło surowość i późnogotyckie charakter zamku nawodnego. To był jedyny duży remont zamku. W późniejszych czasach nie prowadzono już istotnych prac budowlanych.  W późniejszych latach zamek stopniowo  tracił na znaczeniu. W 1731 roku wybuchł w nim pożar. Przyspieszył on znacznie destrukcję obiektu.  Ostatni odnotowani w źródłach właściciele, odremontowali zamek i obniżyli budynek mieszkalny o jedną kondygnację. Działo się to w XVIII wieku za sprawą rodziny Gajewskich. W połowie XIX wieku pełnił już tylko funkcje gospodarcze. Ruiny zamku
Besiekierskiego są położone na kopcu otoczonym stawem. Do dziś zachowały się mury obwodowe do wysokości pierwszego piętra.  Najwyżej wystający w górę element to fragment wieży. Wśród ruin można również wyróżnić fragmenty budynku mieszkalnego.

Z zamkiem związane są dwie legendy . 
Pierwsza to legenda o Białej Damie. To ponoć duch córki Szczawińskich. Na stałe ów duch przebywa w pobliskiej wsi Borysławice Zamkowe (o tym zamku napisze za jakiś czas), ale podczas ważnych wydarzeń pojawia się w pobliżu ruin zamczyska w Besiekierach. Można go wtedy zobaczyć w oknie fragmentu wieży. Czym córka Szczawińskich zasłużyła sobie na los wiecznie potępionej? Według legendy nie chciała poślubić wybranego dla siebie kandydata. Za karę rodzina Szczawińskich zdecydowała się ją przewieźć do Borysławic Zamkowych. Nieszczęśliwa dziewczyna próbowała uciec przez okno, czyn ten skończył się jednak tragicznie. Odtąd zjawa snuje się w oczekiwaniu na swojego prawdziwego ukochanego.

Druga legenda to związana z zamkiem historia o diable Borucie (tak, tak tym rezydującym w Łęczycy, o tym zamku tez jeszcze napiszę). Według podania rycerz budujący warownię założył się z czartem, że dokona tego bez użycia siekiery. Udało mu się, jednak nie wiedział o podstępie diabła – chłop, który zwoził kamienie potrzebne do budowy nazywany był Siekierka. Rycerz przegrał zakład i musiał oddać Borucie swoją duszę, a także zamek. Od tego zdarzenia miała się również wziąć nazwa miejscowości – Besiekiery.

Zamek Besiekiery na mapie kliknij: TU

środa, 20 czerwca 2018

Jak zachować swoje wspomnienia ? 
Odpowiedź na to pytanie jest prosta. Wszędzie tam gdzie jestem i chcę zachować to miejsce w swojej pamięci robię zdjęcia. Tylko co dalej ? Większość trzymam w zaciszu swojego serwera, ale są takie na które chcę patrzeć niemal bez przerwy ;) 
I tu z pomocą przychodzi nam Saal Digital i ich fotoobrazy.
Mówić można o nich dużo...
- szeroki wachlarz produktów
- wysoka jakość 
- mega szybka realizacja zamówienia i dostawa w idealnym stanie
- bardzo łatwy program do obsługi 

Mega polecam! 

Chcesz wiedzieć więcej kliknij TU

 

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Lesko - siedziba Kmitów

W ostatnim wpisie było o klasztorze w Zagórzu. Dziś będzie o Lesku. Zgodnie z legendą te dwa miejsca łączy jakiś tajemny tunel. Nie mam więc wyjścia, muszę opisać je jeden po drugim. W Lesku bywam w zasadzie co roku. Kocham Bieszczady, a Lesko chyba największe miasteczko ( Ustrzyki Dolne ciut dalej są ;) )w okolicy. Jeśli potrzebujemy czegoś z "cywilizacji" trzeba jechać do Leska.  Podczas naszych podróży w Bieszczady mieliśmy już okazję skorzystać z usług znajdującego się tam szpitala, sklepu ortopedycznego, komisariatu policji, warsztatu samochodowego, wypożyczalni aut, pizzerii i kilku zwykłych, większych sklepów ;) Wszystko miło, szybko sprawnie, więc jeśli ktoś ma potrzebę polecam ;) Ale nie o samym Lesku mam dziś opowiadać, a o zamku jaki się w nim znajduje. Smutne to, ale w chwili obecnej słowo "zamek", to słowo bardzo na wyrost w odniesieniu do tego obiektu. Nie, nie dlatego że jest w ruinie jaki inne okoliczne zamki (Sobień, Hoczew, Baligród), a właśnie dlatego, że ktoś go kupił i używa. Ale używa w taki sposób, że chyba lepiej już było by mu jako ruinie (to oczywiście tylko moja opinia, ale naprawdę nie podoba mi się to co się w tym zameczku dzieje).
Lesko to siedziba rodu Kmitów. Przybyli oni w Bieszczady pod koniec XIV wieku. Początkowo TU). Ponieważ stojący na szczycie góry zamek Sobień  nie miał miejsca na rozbudowę, a przy okazji został spustoszony przez Węgrów i Wołochów w 1512, Kmitowie swą siedzibę przenieśli do Leska (które z reszta sami założyli). Kmitowie ogólnie bardzo przyczynili się do kolonizacji Bieszczad. Posuwali się w górę Sanu i jego dopływów.  Juz na początku XV wieku byli właścicielami Soliny, mieli Rajskie, Trywlne i Stuposiany. W XVI wieku byli juz posiadaczami ok 60 wsi w tamtych okolicach! należały do nich Wetlina, Berehy Górne, Ustrzyki Górne i Sianki (drugi  ważny ród w tych rejonach to Balowie. O ich zamkach we wsi Hoczew i Baligrodzie będę pisać na blogu w okolicach sierpnia - bo planuje oba te miejsca odwiedzić).
obrali sobie za siedzibę Sobień (pisałam już o nim
Ale... Wracając do zamku w Lesku. Około 1491 roku został tam wzniesiony zameczek drewniany. Jednak drewniana siedziba nie była wystarczająco reprezentacyjna dla tak zacnego rodu. Budowę murowanego zamku zaczął w 1538 roku, marszałek wielki koronny Piotr Kmita Sobieński hrabia na Wiśniczu herbu Szreniawa. Tak na marginesie była to jedna z wybitniejszych postaci współczesnych mu czasów, a poza tym jednym z najbogatszych i najbardziej
wpływowych ludzi w ówczesnej Polsce. Na początku swego istnienia zamek leski przypominał bardziej dwór obronny. składał się z dwupiętrowej mieszkano - obronnej wierzy otoczonej murem .Kiedy w 1553 roku, bezpotomnie zmarł Piotr Kmita, a jego żona ponowie wyszła za mąż zamek przypadł młodszej siostrze Piotra, Katarzynie, żonie Stanisława Stadnickiego. W rękach Stadnickich zamek pozostał do pierwszej połowy XVIII wieku. To oni kilkukrotnie go przebudowywali i rozbudowywali. Pierwsza przebudowa miała miejsce już pod koniec XVI wieku, kiedy to stali się właścicielami zamku. W 1656 roku na bazie poprzedniej budowli powstał czteroskrzydłowy obiekt z czterema basztami i bastejami. Jednak Stadniccy długo się nie cieszyli nowym wyglądem zamku. Już w 1702 Szwedzi złupili i spalili zamek. Ponoć odnaleźli w nim ukryty wieli skarb. Jednak co to mogło być i na ile to wiarygodny przekaz niewiadomo. Rok 1713 przyniósł zamkowi drugą młodość. Został odbudowany. Jednak już w 1783 roku strawił go wielki pożar.  Zamek opuszczono ostatecznie 10 lat później. Tak wtedy opisywano jego stan: "dach zamku zgniły i upadły, mury częściowo porozwalane. Na drugim piętrze jedna sala rozwalona, w pozostałych pięciu pokojach sufity i podłogi zgniłe. Większość pomieszczeń bez okien, pieców i kominków". W 1799 roku właścicielem zamku stał się Xawery Krasicki. We wianie wniosła mu go żona. To on przez 38 lat odbudowywał zamek. Jednak
wtedy zamek całkowicie stracił swój pierwotny wygład. Wincenty Pol (bo on stworzył niwy projekt) nadał mu kształt rezydencji klasycystyczno - neorenesansowej w stylu włoskim. Niestety ani I ani II wojna światowa również nie oszczędziły zamku. Po I odnowił go ówczesny właściciel August Krasicki. W czasie II zamek został zdewastowany i okradziony podczas wojny przez Sowietów. Krasiccy uciekając przed nimi pozostawili bowiem całe wyposażenie. Później zamek podzielił los wielu podobnych obiektów w tamtych czasach. Była w nim szkoła, przedszkole, dom kolonijny.  W końcu pod koniec XX wieku  zamek kupiła Gliwicka Agencja Turystyczna i prowadzi w nim hotel.  Jednak potomkowie rodu Krasickich domagają się jego zwrotu. Wojewoda przyznał im rację, jednak w 2000 r. minister Balazs nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. W 2013 roku wojewoda podkarpacki potwierdził, że obiekt nie podlegał reformie rolnej. Nie oznacza to jeszcze zwrotu majątku Krasickim, ponieważ zarządcy z GAT i gmina Lesko odwołali się od decyzji. Sprawa jest w toku...

Zamek w Lesku na mapie kliknij: TU


czwartek, 14 czerwca 2018

Klasztor Karmelitów bosych w Zagórzu

Klasztorów warownych w Polsce jest bardzo mało. Przy okazji tworzenia tego wpisu starałam się je policzyć i wyszło mi około 15. Patrząc z perspektywy bogatej historii naszego kraju, to niewiele. Do można dodać kilkanaście kościołów obronnych. To pamiątka po tym, ze w dawnych czasach instytucje te nie służyły wyłącznie do modlitwy.
Zdecydowanie najbardziej znanym obiektem warownym tego typu, jest Jasna Góra. O niej słyszał chyba każdy. Podobnie o opactwie Benedyktynów w Tyńcu. Ja natomiast chcę dziś opowiedzieć o Klasztorze Karmelitów Bosych w Zagórzu. Co prawda klasztor ten już od dawna nie funkcjonuje, a do tego jest w stanie ruiny, jednak będąc w okolicy Sanoka naprawdę warto się tam wybrać.
Coś miłego dla oka znajdą zarówno miłośnicy architektury warownej i sakralnej jak i  miłośnicy gór i pięknych widoków.  Klasztor znajduje się na wzgórzu Mariemont (345 m n.p.m.) w zakolu rzeki Osławy, w paśmie górskim Podgórza Bukowskiego. Wejść na wzgórze jest dość łatwo. Nam spokojnie udało się z rocznym dzieckiem (byliśmy bez wózka, ale i z wózkiem spokojnie można wjechać). Do klasztoru prowadzi  prosta ścieżka, której pokonanie nie zajmie nam więcej niż kilkanaście minut. Dodatkowo w 2012 otwarto położoną wzdłuż ścieżki do ruin klasztoru "Drogę Krzyżowa Nowego Życia", kolejne stacje drogi krzyżowej wykonali znani lokalnie, bieszczadzcy artyści.  Samą górę Mariemont cechuje specyficzny, ciepły mikroklimat. Występuje tu wiele drzew i krzewów ciepłolubnych, m.in brzost, grab, paklon, tarnina oraz - sztucznie tu wprowadzona - morwa.
Znaczne nasłonecznienie wzgórza sprzyja bytowaniu bardzo tu licznych węży: zaskrońców oraz żmij. Ze wzgórza doskonały punkt widokowy na Zagórz, Góry Słonne oraz wschodnią cześć Beskidu Niskiego.
Jako ciekawostkę można wspomnieć, że według francuskiego kartografa Guillaume Le Vasseur de Beauplana pracującego dla króla Polski Władysława IV Wazy, przed 1651 rokiem widoczne były na zagórskim wzgórzu ślady ruin dawnego zamku. Jest to jednak jedyny przekaz historyczny potwierdzający istnienie wspomnianej budowli. Nie prowadzone były również badania mające na celu potwierdzenie tych zapisów.
Ale wracając do samego klasztoru...
Fundatorem zagórskiego karmelu był wojewoda wołyński Jan Adam Stadnicki. Prace przy budowie klasztoru trwały równo 30 lat. Kamień węgielny pod budowę położono 7 sierpnia 1700 roku, w 1714 wprowadzili się doń zakonnicy, budowę ukończono w 1730 roku. W skład zespołu klasztornego wchodziły: kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, klasztor oraz zabudowania gospodarcze. Karmel otaczały wysokie na pięć metrów mury obronne. Reprezentacyjna brama wjazdowa i podjazd znajdowały się od strony północnej. Od strony wschodniej, tuż za murami, znajdował się szpital-przytułek dla weteranów wojennych pochodzenia szlacheckiego. Obowiązek opieki nad 12 żołnierzami-inwalidami był wolą wojewody dodaną do aktu fundacyjnego w 1713 roku. Listę pensjonariuszy miał przedstawiać dziedzic Leska. Pierwszymi mieszkańcami szpitala byli weterani odsieczy wiedeńskiej z 1683 roku. Okres świetności klasztory nie trwał długo. Tak naprawdę
zakończył sie już w 1772 roku. Wtedy to podczas oblężenia przez wojska rosyjskie, budynki klasztorne zostały ostrzelane z armat, duża ich część uległa wtedy spaleniu. Obrona klasztoru w Zagórzu była ostatnią bitwą konfederacji barskiej.  Po tych zniszczeniach karmelici częściowo odbudowali  zniszczone budynki. Jednak władze austriackie (część  zaboru austriackiego) zdecydowanie nie sprzyjały odbudowie. Po 50 latach od tych wydarzeń, wybuchł kolejny pożar. Według oficjalnej wersji policji austriackiej 26 listopada 1822 roku o godzinie drugiej po południu podczas sprzeczki przeora z jednym z zakonników doszło do pożaru, który strawił zabudowania karmelu. Jednak według innej wersji  było to celowe podpalenie z inicjatywy władz zaborczych. W roku 1831 rząd austriacki w końcu zniósł klasztor w Zagórzu. Karmelici zostali
przeniesieni do Przeworska oraz Lwowa. Ocalałe z pożaru wyposażenie kościoła - w tym znacznych rozmiarów obrazy - umieszczono w kościele parafialnym w Zagórzu. I tak to przez ponad 100 lat opuszczony klasztor niszczał.
Kolejna idea odbudowy, to już czasy nam współczesne, czyli 1956 rok. Urządzono ponowny pogrzeb zakonników zmarłych w XVIII i XIX stuleciu ponieważ podziemne krypty zostały splądrowane przez poszukiwaczy skarbów. Aby w przyszłości uniemożliwić dostęp do rozległych podziemi, zamurowano je. Zakonnicy odgruzowali studnię i otoczenia kościoła; posegregowano gruz oraz kamień budowlany; zorganizowano warsztat stolarski. W dalszej kolejności oczyszczono z roślinności mury i nakryto dachem dawną kordegardę. Pomimo ofiarności mieszkańców wciąż brakowało pieniędzy na odbudowę. Ojciec Jan Prus zdecydował się kwestować w USA i Kanadzie. Po powrocie do Zagórza niespodziewanie jednak zachorował i zmarł. Po jego zgonie Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Rzeszowie uchyliło zezwolenie na odbudowę obiektu, a karmelitów w asyście milicjantów eksmitowano z zabudowań klasztoru.  kolejne prace ruszyły dopiero w 2000 roku, po przejęciu ruin przez gminę Zagórz.  Oczyszczono wtedy mury kościoła i
klasztoru z drzew i krzewów. Płożone zostało prowizoryczne nakrycie na szczytach murów, uporządkowano teren wokoło. Ponownie ustawiono na kamiennym postumencie przed kościołem figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Udało się też odbudować dwie, częściowo zrujnowane baszty; nie ukończono jednak górnych, najbardziej efektownych, części wież, tzw. oktagonów. Wkrótce z powodu braku pieniędzy oraz utraty zainteresowania wśród lokalnych decydentów prace przerwano. Zagórski karmel ponownie popadł w ruinę.
Teren ten moim zdaniem ma olbrzymi potencjał. Można stworzyć tu niesamowita atrakcję turystyczną. Szkoda, że nie ma nikogo, kto o niego właściwie zadba.

Klasztor na mapie kliknij TU

środa, 13 czerwca 2018

Na szczycie góry Chojnik

Ostatnio pisałam o Zamku Krzyżtopór w Ujeździe jako o jednym z moich ulubionych. Oto kolejny z nich. Na szczycie góry, nad 150 metrowym urwiskiem, opadającym do Piekielnej Doliny, stoi on, zamek Chojnik. Góra na której się wznosi, również Chojnik, ma 627 metrów n.p.m. i znajduje się na terenie obszaru ochrony ścisłej, który jest eksklawą Karkonoskiego Parku Narodowego.  Już samo wejście na górę jest niesamowitym doznaniem, trasa jest naprawdę przyjemna, maszerujemy lasem porośniętym bukami, sosnami i świerkami. Podejście nie jest trudne. ja na Chojniku byłam dwa razy. Raz zimą
2015, w ciąży, drugim razem, zimą 2018 z półtora rocznym dzieckiem (i wózkiem). Oba podejścia nie sprawiły mi problemu. Szczególnie polecam szlaki z Sobieszowa (czerwony i czarny). Te znam osobiście, ale z informacji jakie znalazłam w internecie, widzę, że można się tam dostać jeszcze szlakiem żółtym z Podgórzyna Dolnego oraz szklakami zielonymi z Jagniątkowa i Zachełmia. Nie mniej - ja zdecydowanie polecam te dwa pierwsze. Ich dodatkowe atrakcje to grupa granitowych skałek, tzw. Zbójeckie Skały i dwie niewielkie jaskinie: Dziurawy Kamień i Jaskinia Zbójecka.  Podsumowując  tą część opowieści o Chojniku, wyprawa na niego to dwa w jednym. Spacer po pięknym miejscu i zwiedzanie zamku.
Skąd nazwa Chojnik - cytując za Wikipedią (bo tam ładnie jest to opisane):  Nazwa oznacza zamek położony na górze porośniętej choiną – iglastymi drzewami z rodziny sosnowatych.. Niemiecki językoznawca Heinrich Adamy w swoim dziele o nazwach miejscowych na Śląsku wydanym w 1888 roku we Wrocławiu zalicza ją do grupy miejscowości, których nazwy wywodzą się "von choina = Fichte". Wymienia on również nazwę budowli zanotowaną po raz pierwszy w dokumencie z 1292 roku Choinasty podając jej znaczenie "Fichtenberg" – "Świerkowa góra".
Kiedy na Chojniku cos zaczęło się dziać? Pierwszy, drewniany dwór obrony powstał pod koniec XIII stulecia. Istnieje też hipoteza, ze dwór ów poswatał na zgliszczach wczesnośredniowiecznego grodu plemiennego Bobrzan.  Jednak nie jest to do końca potwierdzona teoria. Pewne jest jedno książę Bolesław Rogatka wzniósł drewniany dwór obronny przeznaczony do celów łowieckich. W takim to stanie istniał sobie aż do czasów kiedy to Wnuk Władysława Łokietka, Bolko II Mały, ufundował murowaną warownię. Składała się ona z  czworoboku murów zamykających nieregularny dziedziniec, miał wymiary 8,5x9,6 metrów był prawdopodobnie podpiwniczony i TU). Rodzina ta miała we władaniu Chojnik aż do 1634 roku. To oni rozbudowywali zamek. Warto wspomnieć chociażby o tym, że na początku XVI wieku powstało obwarowane podzamcze, pomieszczenia o charakterze więziennym i sądowym. Powstał loch głodowy i kamienny pręgierz (tak, tak, ten który stoi tam do dziś - to nie atrapa). Kiedy w 1634 ostatni  Schaffgotsch , Hans Ulrych
II, został oskarżony, a później skazany i zgładzony z zdradę cesarz Ferdynanda II zamek przeszedł w ręce Johanna Putz von Adlerthurn.  W 1641 roku syn Hansa Ulryka, Krzysztof Leopold, odzyskał większość utraconych dóbr w tym zamek Chojnik. Warunkiem było przejście na katolicyzm. Zamek co prawda oddano, ale już bez cennego wyposażenia, sprzętów i biżuterii rozkradzionych przez okupujące go wojska. Schaffgotschowie nigdy juz nie zamieszkali w Chojniku. Zapewne wpływ miał na to również brak źródła wody na zamku. Na swą rezydencje wybrali pobliskie Cieplice. 31 sierpnia 1675 r.
podczas burzy w zamek trafił piorun. Wybuchł pożar, w którym ucierpiał zamek górny i zwieńczenie wieży.  Po pożarze budowla popadła w ruinę, której już nigdy nie odbudowano.  W XIX wieku zamek stał się atrakcją turystyczną odwiedzaną przez kuracjuszy z Cieplic. W 1822 r. zorganizowano pod zamkiem punkt wynajmu przewodników i tragarzy. W ruinach zamku otwarto gospodę, w której prowadzono księgi pamiątkowe. W 1823 roku wybudowano schody na wieżę.  W 1860 r. adaptowano północną
basteję na schronisko turystyczne. Po II wojnie światowej zamek udostępniono już w 1945 roku. natomiast juz dwa lata później ponownie otwarte zostało schronisko. Prace remontowe przeprowadzono w 1949 roku. Wówczas to urządzono także małe muzeum w salce gotyckiej schroniska. W styczniu 1963 roku z powodu groźby zawalenia zamek zamknięto. Remont rozpoczął się jesienią tego samego roku. Formalnie zakończył się dopiero 10 lat później. Radość z otwarcia zamku nie potrwała długo. Już w listopadzie 1973 roku Sanepid zamknął schronisko. Po remoncie otwarto je w czerwcu 1975 r. W latach 70. XX w. wzmocniono mury wieży, a w latach 80. XX w. odbudowano kuchnię , odgruzowano dziedziniec i cysterny. Od 1991 r. na zamku odbywa się jeden z największych w Polsce turniejów kuszniczych "O Złoty Bełt Zamku Chojnik. W 1993 roku zamek stał się siedzibą Bractwa Rycerskiego Zamku Chojnik, które przejęło organizację turnieju. W latach 1993-1994 wykonano metalowe schody na wieżę i zrekonstruowano ganek straży. W 2007 r. ustawiono granitowy pomnik upamiętniający wizytę w 1956 roku Karola Wojtyły z grupą studentów.
posiadał prawdopodobnie trzy kondygnacje, przy czym na parterze mieściła się izba i jadalnia, na piętrze trzy małe pokoje, zaś na poddaszu dziewięć komór. Wszystkie
oddzielone od siebie drewnianymi ściankami działowymi.  W 1393 roku zamek przeszedł w ręce rodziny Schaffgotschów (o innej ich siedzibie - zamku w Starej Kamienicy pisałam
Zamek na mapie kliknij: TU
Profil zamku na FB kliknij: TU
Strona www zamku: TU












czwartek, 7 czerwca 2018

Z wizytą u Krzysztofa Ossolińskiego w Ujeździe

Ten zamek jest mi szczególnie bliski. Byłam w nim kilka razy i na 100% jeszcze nie raz do niego zawitam. Dane mi było spędzić w nim wyjątkową noc. Po prostu go uwielbiam. Krzysztof Ossoliński, fundator zamku, również jest bardzo interesującą postacią. Warto bliżej zapoznać się z jego historiią. Dlaczego akurat Krzyżtopór tak mnie zainteresował? Powodów jest naprawdę dużo. Przede wszystkim to zamek typowo "w moim typie". Ruina. Trwała ruina. Pięknie zachowana ruina. Nie znajdziemy tu klinkierowych wstawek, odbudowy "na siłę" , która robi moim zdaniem więcej szkody niż pożytku. Wszystko do siebie pasuje. Do tego zamek ma ciekawą historię. Oczywiście nie mówię tu o legendach, jak szklany sufit (chociaż tu akurat jest ziarnko prawdy) czy tunel łączący Krzyżtopór z Ossolinem (nie na 100% go nie było ;) ), ale o prawdziwej i często niezbyt wesołej historii tego miejsca. I na koniec, chociaż tego chyba nie musze dodawać, to prawdziwa perełka architektury. Mimo, że jego korzenie nie sięgają 1300 roku, a dopiero 1621, jednak to prawdziwy zamek. takie przez duże Z.
Jeśli chodzi i sam opis zamku pozwolę go sobie skopiować z jego oficjalnej strony (link na dole wpisu). Tak przy okazji uważam, że jest to jedna z ciekawszych i świetnie prowadzonych, zamkowych stron internetowych w Polsce.  A właściciel zamku (Instytucja Kultury Zamek Krzyżtopór w Ujeździe) robi  "kawał dobrej roboty". Gdyby wszystkie zamki w Polsce były tak zarządzane byłoby naprawdę wspaniale!
Historia zamku:
Dobra Iwaniska w skład których wchodził Ujazd, należały pierwotnie (to jest już w XII w.) do klasztoru cystersów w Jędrzejowie. W XV w. włości te stały się własnością Oleśnickich. Dalsze losy Ujazdu wiążą się już z rodem Ossolińskich. Na początku XVII w. dobra te trafiły na krótko w ręce Jana Zbigniewa Ossolińskiego pana na Ossolinie, który w 1587 r. przekazał ten majątek synowi Krzysztofowi w prezencie ślubnym. Krzysztof zrezygnował na rzecz majątku Iwaniska z dóbr mieleckich, które przeszły w ręce jego starszego brata Maksymiliana. Tym samym Iwaniska wraz z Ujazdem stały się w 1619 r. własnością Krzysztofa Ossolińskiego. Krzysztof Ossoliński był
człowiekiem gruntownie wykształconym o rozległych zainteresowaniach literackich, artystycznych, dyplomatycznych i politycznych.  Postanowił  zbudować siedzibę, która zaćmiłaby wszystkie pozostałe siedziby magnackie w Polsce i nie tylko. Zamek w Ujeździe powstawał w czasie 1621- 1644 w trzech fazach. Budynek główny i fortyfikacje wzniesiono w latach 1621- 27. Kolejna faza to rozbudowa wieży zegarowej (bramnej), udokumentowana datą 1631 r. wyrytą w tablicy uszakowej przy wejściu.  Faza ta  łączyła się ze zmianą nazwy siedziby. Dotychczas używana była nazwa Krzysztopór łącząca imię fundatora z nazwą herbu rodu Ossolińskich. Kolejna nazwa Krzyżtopór
używana jest do dziś. Na bramie głównej umieszczono wówczas znacznych rozmiarów krzyż i topór oraz nieistniejącą już dziś inskrypcję: /Krzyż obrona / Krzyż podpora / Dziatki naszego Topora/. Było to credo fundatora - gorliwego katolika - wyrażające jego osobisty stosunek do wyznawanych zasad wiary. Warto wspomnieć, że pan Krzysztof był zaciekłym wrogiem reformacji, mimo że jego dziadek Hieronim był kalwinem. Za sprawą Krzysztofa arianie zostali wygnani z ziemi świętokrzyskiej, m.in. z Rakowa, Skrzelowa i Iwanisk. W kieleckim pałacu biskupim znajduje się malowidło uwieczniające to wydarzenie. Zamek Krzyżtopór wzniesiony w typie palazzo in fortezza, czyli rezydencji łączącej wygodę mieszkańców z funkcją obronną, ukazuje ścisłe związki z jedną z najwspanialszych włoskich rezydencji - własnością rodu Farnese - zamkiem Caprarola, który
Krzysztof Ossoliński odwiedził w czasie swej podróży do Rzymu. Obronny zamek został wzniesiony na nietypowym planie wpisanej w pięciobok bastionowej fortyfikacji. Pałac, fortyfikacje i ogród trzy główne elementy założenia - zostały powiązane osiowo. O projektancie niestety nic nie wiadomo. Dzięki odkryciom w Archiwum miasta Krakowa udokumentowany jest jako budowniczy wymieniony w 1633 r. włoski architekt Lorenzo Senes (Laurentius Senes, Muretto de Sant in Gryzonia). Funfator zamku zmarł niedługo  po zakończeniu jego budowy 24 lutego 1645 r. w Krakowie. Pochowany został w tamtejszym klasztorze karmelitów bosych. Mimo, że Krzysztof Ossoliński był trzykrotnie żonaty miał tylko jednego syna z pierwszego małżeństwa - Krzysztofa Baldwina. To on po ojcu odziedziczył zamek. Jednak i on nie cieszył sie nim długo.
Krzysztof w  1648 r. wyruszył z zastępem 100 husarzy na wyprawę wojenną i w krwawej bitwie pod Zborowem w 1649 r. zginął trafiony strzałą.  Krzyżtopór przeszedł w ręce spokrewnionych rodzin Kalinowskich, Denhoffów, Morsztynów i Paców. Gospodarzem zamku po Ossolińskich został oboźny koronny Samuel Jerzy Kalinowski. W czasie jego rządów w Krzyżtoporze na Polskę spadł potop szwedzki. 30 października 1655 r. najeźdźcy pod wodzą gen. Duglasa weszli do zamku, zajmując go podstępem bez jednego strzału. Według swego zwyczaju Szwedzi zaraz po zajęciu fortecy wywieźli do Szwecji przebogate zapewne wyposażenie wnętrz wraz z biblioteką i rodzinnym archiwum. Nie uszkodzili jednak, co często się im przypisuje, murów zamkowych. Około 1760 r. generał wojsk litewskich Jan Michał Pac dokonał nieznacznego remontu południowej, mieszkalnej części zamku oraz założył aleję lipową wzdłuż drogi do Iwanisk. Mieszkał w Krzyżtoporze do wybuchu w 1768 r. konfederacji barskiej, której uczestnicy na zaproszenie właściciela i marszałka konfederacji, znaleźli w zamku schronienie. Kiedy jednak Pac po upadku stronnictwa w 1770 r. pośpiesznie wyjechał do
Francji, okazało się, że wskutek walk rezydencja była już tylko piękną, acz niezamieszkaną ruiną. Po ucieczce Paca centrum dóbr przesunęło się do Planty i majątek plantowski wraz z Ujazdem zakupił w 1782 r. dla swego synowca biskup krakowski Kajetan Sołtyk. W 1815 r. zamek stał się własnością Łempickich, którzy zamieszkali w Plancie i, choć byli bardzo zamożni, nie zamierzali restaurować obiektu, traktując ruiny jako romantyczną atrakcję. W okresie powojennym Krzyżtopór stał się własnością  Skarbu Państwa, jednak dopiero w 1991 r. obiekt z wyznaczonymi szlakami udostępniono turystom. Od 2007 r. opiekę nad zamkiem sprawuje Urząd Gminy w Iwaniskach. Teraz już każdy turysta może zapoznać się z dziejami i wielkością rodu Ossolińskich, fantastycznym bogactwem magnaterii polskiej oraz potęgą i wielkością XVII -wiecznej Polski.
Prowadzone na zamku badania archeologiczne
W okresie powojennym Krzyżtopór stał się własnością  Skarbu Państwa. Dopiero w latach 60-tych z inicjatywy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków rozpoczęły się prace badawcze prowadzone przez dwóch znakomitych archeologów: prof. A. Gruszeckiego i J. Kuczyńskiego. W latach 1965-67 przeprowadzono pierwsze badania (głównie inwentaryzację i pomiary obiektu).
Drugim etapem badań archeologicznych w Krzyżtoporze były prace prowadzone na zlecenie Kierownictwa Odnowienia Zamku Królewskiego na Wawelu przez wybitnego specjalistę w dziedzinie konserwacji zabytków prof. A. Majewskiego. Pod jego kierunkiem w latach 70-tych prowadzone były badania, inwentaryzacja poszczególnych obiektów oraz prace projektowe. Kierownictwo współpracowało z Politechniką Krakowską i Akademią Górniczo - Hutniczą w Krakowie.
W 2010 r. zespół kierowany przez mgr A. Gołembnika właściciela firmy archeologicznej pod nazwą Zespół Archeologiczno - Konserwatorski rozpoczął nowe badania na terenie zamku, które prowadzi mgr A. Jaskuła. Od kwietnia 2010 r. przeprowadzono szereg prac m.in. w fosie, przy moście, na bastionie Smok, na dziedzińcu kuchennym. Prowadzone są też wykopaliska na dziedzińcu głównym oraz na pałacowym dziedzińcu eliptycznym. Dzięki nim ustalono oryginalny poziom podłoża wewnątrz murów zamkowych.
We wrześniu 2010 r. rozpoczęły się prace na terenie ogrodów pałacowych. Poprzednie wykopaliska prowadziła na tym terenie ekipa prof. Majewskiego w latach 70 i 80. Niestety, brak ich dokumentacji. Obecne wykopaliska mają dać odpowiedzi na temat możliwego wyglądu i funkcji poszczególnych części ogrodów.
Obecne  prace: zarówno archeologiczne, jak konserwatorskie prowadzone przez zespół prof A. Kossa są wykonywane w ramach programu "Zamek Krzyżtopór markowym produktem Województwa Świętokrzyskiego" stanowiącego część  "Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Świętokrzyskiego".
Ciekawostki:
Wymiary zamku:
kubatura obiektu - 70 tysięcy m3,
powierzchnia zamku - 1,3 hektara,
łączna długość murów - 600 m,
łączna powierzchnia murów - 3730 m2,
powierzchnia ogrodów - ok. 1,6 hektara,
wymiary założenia; oś północ-południe - 120 m, wschód-zachód - 95 m,
 Do budowy zużyto:
11 tysięcy ton piaskowca kwarcytowego ( miejscowego),
300 m3 piaskowca kunowskiego,
30 tysięcy dachówek,
200 tysięcy cegieł,
500 ton wapna palonego,
5 tysięcy m3 piasku oraz marmury, alabastry i egzotyczne drewno. Dla uzyskania wodoodpornej zaprawy dodano ponoć do  wapna białka z miliona jaj kurzych.
Sala jadalna w wieży miała ponoć szklany strop, przez który widać było akwarium z egzotycznymi rybkami.
W podziemiach tejże wieży znajduje się do dziś źródełko dające wodę o nazwie Krzyżtopożanka mającą wyjątkowe własności smakowe a nawet lecznicze.
W prawej stajni panują znakomite warunki akustyczne. Są tak doskonałe, że budzą zachwyt znawców, którzy sugerują właścicielom obiektu organizację koncertów.
Skłonności do astrologii i magii, jakie przejawiał Krzysztof Ossoliński, ujawniły się również przy budowie Krzyżtoporu. Nad wejściem w wieży bramnej umieszczono hieroglif przypominający stylizowaną literę W. Ma ona symbolizować, zgodnie z księgą kabały, wieczne trwanie tego miejsca. Inni dopatrują się w niej herbu Habdank.

Krzyżtopór miał mieć podziemne połączenie z Ossolinem. Ongiś Jerzy i Krzysztof jeździli tym lochem do siebie w odwiedziny. Droga ta miała być wyłożona głowami cukru, aby sanie poruszały się łatwiej i szybciej. Jednak żadne badania nie potwierdziły obecności takiego tunelu.  Również różnica wysokości i odległość między zamkami raczej go wyklucza.
W miejscu, gdzie dawniej były wspaniałe ogrody w stylu włoskim i francuskim, znajduje się dziś skromny krzyż upamiętniający kilkudziesięciu więźniów z Ostrowca Św. rozstrzelanych tutaj przez żandarmerię niemiecką w 1944 r. Powodem egzekucji był atak polskich partyzantów na samochód niemieckiego starosty Opatowa, w wyniku którego zmarła ciężarna żona starosty.
Podsumowując... Zamek trzeba odwiedzić!

Strona www zamku kliknij: Tu
Profil zamku na Facebook kliknij: TU
Zamek na mapie: TU