piątek, 24 sierpnia 2018

Na szlaku Orlich Gniazd. Zamek Pilcza w Smoleniu.

Zamek Pilcza w Smoleniu to pierwszy zamek do którego zawitałam będąc na Jurze. Wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie. Zamek stoi na pięknym zalesionym wzgórzu, przez co mi osobiście podoba się jeszcze bardziej. Przed zamkiem jest dosyć duży parking, mały sklepik z biletami i pamiątkami (dobrze zaopatrzony, ale nie sprawia wrażenia "festynu" jak np. to co dzieje się pod Ogrodzieńcem). Do tego zacienione miejsca w których można urządzić sobie piknik oraz toalety. jest wszystko co być powinno. Wszystko estetyczne, czyste, naprawdę samo to robi już duże wrażenie. Trasa na zamek wiedzie pod górę, ale spokojnie można ją pokonać, w kilka minut, nawet z małym dzieckiem. Ja
byłam sama z dwulatką i doskonale dałyśmy sobie radę.  Generalnie zamek nie jest duży, na jego zwiedzanie należy zarezerwować sobie ok 40 minut. Dużo dają tez tablice informacyjne, na których opisane są budynki i wybrane fragmenty historii zamku. Z zamku rozciąga się piękny widok na Ogrodzieniec. Szczerze powiedziawszy to mogę postawić ten obiekt jako wzór. Wszystko jest jak być powinno. Bez zbędnej przesady. Tak jak powinien być zagospodarowany taki zabytek. Jedyne czego troszkę mi tu brakuje - to jakoś bardziej bym wyeksponowała postać Elżbiety Pileckiej-Gronowskiej, która była panią na tym zamku, zanim została królową Polski. Ale to już taka moja mała fanaberia może ;)
A teraz coś więcej o samej historii zamku.
Pilcza to jeden z zamków na Szlaku Orlich Gniazd. Niektórzy twierdzą, że jego historia sięga XIII wieku. Powołują się na to, iż z kronik wynika, że budowla obronna w tym miejscu (zapewne drewniana) zniszczona została podczas walk Władysława Łokietka z Wacławem, królem Czech, w 1300 roku. Jednak w kronice Macieja Stryjkowskiego opisano walki o zamek Pelciszka pomiędzy Wacławem II a Władysławem Łokietkiem,  więc wbrew temu co dawniej sądzono, wcale  nie chodziło o zamek Smoleń lub pobliską strażnicę na Skale Biśnik lub Grodzisku Pańskim, lecz o zupełnie inny obiekt.
Pewne jest, że wzgórze zamkowe zamieszkane było juz w okresie lateńskim, czyli jeszcze przed naszą erą. Jednak pierwsze w pełni potwierdzone informacje o zamku Pilcza pochodzą z  1394 roku. Zamek wtedy już stał. Początkowo składał się on z murowanej wieży i budynku mieszanego. Całość była otoczona murem obwodowym. Później zamek był wielokrotnie rozbudowywany. Na przełomie XIV i XV wieku właścicielką zamku była Elżbieta Pilecka-Granowska, III żona króla Władysława Jagiełły (której kronikarze prawdopodobnie dodali 10 lat i dwóch
pierwszych mężów, aby pokazać jak niegodna była króla). W latach 1492–1515 na zamku przebywał Biernat z Lublina (renesansowy poeta, tłumacz i bajkopisarz - przez wiele lat mylnie uważany za autora pierwszej wydrukowanej książki w języku polskim), który pełnił funkcję kapelana kaplicy zamkowej oraz prywatnego lekarza i sekretarza Jana Pileckiego. To dzięki jego listom wiemy, że zamek ten posiadał wspaniałą i bogatą bibliotekę. W 1577 roku zamek, od Anny Pileckiej, kupił kasztelan oświęcimski Wojciech Padniewski herbu Nowina. Zamieszkał on jednak w dworze pod zamkiem Pomimo modernizacji warownia bardzo szybko przestała wystarczać  właścicielom. Dawniej jego główny atut, położenie na wysokim wzgórzu, z racji  ograniczonej powierzchni utrudniał dalszą rozbudowę. Padniewski w końcu postanowił przenieść się o(koło 1610 roku) do Pilicy, Było tam dość miejsca, by wybudować nową, okazalszą siedzibę (zamek w Pilicy - o nim na blogu już niebawem). Zamek Pilcza został zniszczony w czasie potopu szwedzkiego w 1655 roku. Następnie Stanisław Warszycki planuje utworzyć w zamku klasztor Franciszkanów, jednak nie udało u sie zrealizować
tego projektu. Zamek jeszcze bardziej ucierpiał w 1797, kiedy to zaczęli go rozbierać , by użyć kamienia z jego murów do budowy komory celnej w Smoleniu.  W latach 40. XIX wieku  zamek nabył Roman Hubicki. Uporządkował go i częściowo zrekonstruował. W wyniku tych prac przy południowej ścianie zamku natrafiono na wiele ludzkich kości i militariów średniowiecznych.. Roman Hubicki na zamku w Smoleniu założył słynną fabrykę śrutu „Batawia”. Po drugiej wojnie światowej zamek zabezpieczono jako trwałą ruinę.  Jednak w 2010 roku zamek musiał zostać wyłączony z ruchu turystycznego ponieważ mury zamku były w bardzo złym stanie. Pod naporem połamanych drzew zawalił się zachodni narożnik zamku. W latach 2012-2016 trwały prace zabezpieczające zamek. W chwili obecnej dostępny jest do zwiedzania.
Zdecydowanie polecam to miejsce! 

Zamek Pilcza w Smoleniu na Facebooku kliknij: TU
Zamek Pilcza w Smoleniu na mapie kliknij: TU






środa, 22 sierpnia 2018

Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu. Perła Jury. Tu trzeba być!

Na Jurę tak naprawdę wcale nie planowałam jechać w tym roku. A właściwie, to w ogóle jakoś specjalnie jej nie planowałam. Najpiękniejszym i najpilniejszym dla mnie do dokładnego poznania  zamkowym miejscem wydawał mi sie zawsze Dolny Śląsk. Na Jurze byłam, parę razy ładnych kilka lat temu, na skałkach, ale jakoś mnie wtedy nie porwała. Wiedziałam o zamkach, o szlaku Orlich Gniazd, ale jakoś ciągle "coś" wydawało mi się ciekawsze i pilniejsze. a Jura nigdy nie była po drodze. Gdyby nie jeden "DUCH", który bardzo mi Jurę polecał pewnie szybko bym jej nie odwiedziła. I to byłby błąd! Jura to jedno z najcudowniejszych miejsc w Polsce. Nie, nawet nie w
Polsce - w Europie. A troszkę tych miejsc już widziałam ;) Piękne widoki, niezwykłe formacje skalne, amonity i warownie, zamki, strażnice...  Można się zakochać. Ja się zakochałam. Zdecydowanie. W Jurze, w zamku Ogrodzieniec, w ich klimacie, historii, w całej, niemalże bajkowej otoczce tego miejsca. Nawet udało mi się troszkę polubić Staśka Warszyckiego, który ponoć wciąż pilnuje swego Ogrodzieńca i  ukrytych w nim skarbów...
Ale po kolei... Orle Gniazda. Pierwszy raz usłyszałam o nich w szkole podstawowej (tak, tak, bardzo dawno temu), kiedy jeszcze nawet nie śniło mi się istnienie internetu, a jedyną skarbnica wiedzy w domu była osławiona, kilkutomowa encyklopedia PWN. Za dużo się więc nie dowiedziałam, bo wspomniana encyklopedia hasła "Orle Gniazda" nie miała ;) W każdym razie szkolna "zajawka" rozbudziła moją ciekawość i wiedziałam, że kiedyś się tam wybiorę... Po trzydziestu latach się w końcu udało :) Zamek Ogrodzieniec w Podzamczu jest jednym z dwunastu (lub siedemnastu w zależności od źródła)"głównych" zamków na szlaku Orlich Gniazd. Warownie te powstały na granicy Królestwa Polskiego, strzegły jego granic  na wypadek
najazdów wojsk czeskich.  Ogrodzieniec nazywany jest "Perłą Jury". Czy słusznie? Zdecydowanie. Zamek Ogrodzieniec zachwyca codziennie setki ludzi przyjeżdżających z całej Polski żeby go odwiedzić. W 1885 roku jego mury tak zachwyciły Aleksandra Janowskiego, nazywanego "ojcem polskiej turystyki", że postanowił (wraz z kilkoma przyjaciółmi) założyć Polskie Towarzystwo Krajoznawcze. Zaś zamek Ogrodzieniec znalazł się na odznace towarzystwa, otoczony przez herby Warszawy, Krakowa i Poznania.

Jaka jest historia zamku? Niestety przekonałam się, ze różna, w zależności od książki do której zajrzymy. Prawdopodobnie jest to kwestia błędu w jakiejś publikacji, który został już tyle razy powielony, że w wielu miejscach możemy się natknąć na jakieś przekłamania. W tym miejscu bardzo dziękuje za sympatyczna rozmowę jednemu z przewodników po zamku, Panu Emilowi, który opowiedział mi o jego początkach i odesłał do właściwych źródeł. Nie często spotykam osoby opowiadające o czymś z taką pasją!
Ale do celu...
Pierwsze umocnienia w miejscu późniejszego zamku stanęły za panowania Bolesława Krzywoustego. Zrównał je z ziemią najazd tatarski w 1241 r. Dopiero na ich miejscu w IV wieku, około 1350-1370 wybudowano zamek królewski Ogrodzieniec . Zamek zdecydowanie królewski, bo powstał z inicjatywy i fundacji Kazimierza Wielkiego, a nie jak podają niektóre źródła rycerskiego rodu Sulimczyków. A warto o tym pamiętać, że ta część nazwy obiektu jest bezpośrednio powiązana z jego fundatorem, a nie późniejszym dzierżawcą czy właścicielem.  To właśnie z nadania króla Kazimierza Wielkiego, pierwszym jego dzierżawcą  staje się Przedbor Brzezia h. Zadora, marszałek Królestwa Polskiego. Było to u schyłku życia króla, czyli ok 1370 roku. Dopiero w 1386 roku Władysław Jagiełło nadał prawem dziedzicznym warownię cześnikowi krakowskiemu Włodkowi z Charbinowic herbu Sulima jako nagrodę za udział w negocjacjach przed podpisaniem unii polsko litewskiej. Dopiero tu możemy mówić o tym, że ogrodzieniecki zamek stał się "zamkiem prywatnym". Osoby żywiej zainteresowane tą historią odsyłam do publikacji Unisława Józefa Górskiego, jednego z najdokładniejszych i najbardziej rzetelnych badaczy historii zamku. W tych czasach zamek nie był jeszcze tak pokaźnych rozmiarów jak dziś. Składał się z zamku wysokiego, czyli trój-kondygnacyjnej wieży na skale wschodniej oraz mniejszego, czteroizbowego
budynku umiejscowionego na skale południowej. Baszta południowa miała w owych czasach wysokość dwóch kondygnacji. Natomiast  wjazd do zamku prowadził przez szczelinę skalną. Warownia idealnie wykorzystywała warunki naturalne podłoża na jakim dane jej było stanąć. Nieosłoniętej skałami części zamku bronił, często spotykany w tym okresie, wał drewniano ziemny. W kolejnych latach zamkiem władali Salamonowicze, Rzeszowscy, Pileccy, Włodkowie, aż w końcu w 1523 roku zakupił go burgrabia Jan Boner. Jego bratanek Seweryn postanawia w Ogrodzieńcu zbudować okazałą siedzibę rodową. A warto tu wspomnieć, że był to w owych czasach jeden z najbogatszych  ludzi w Polsce. Całkowicie przebudowuje zamek. Zlikwidowany zostaje wał drewniano ziemny, a w jego
miejsce powstaje na skałach czterokondygnacyjne skrzydło. To właśnie w nim wykuto w skale studnię głęboką na 100 metrów!  Istniejące już budynki otrzymują  po dwie dodatkowe kondygnacje.  Powstaje  Baszta Kredencerska oraz Baszta Bramna z mostem zwodzonym oraz fosą. Warownia zyskuje wspaniałe wyposażenie. Niektóre źródła nazywają ją "Małym Wawelem. W latach 1550-1560, kolejny Boner, Stanisław, wzniósł skrzydło zachodnie, budynki gospodarcze oraz budynek południowy zwaną Kurzą Stopą. Powstaje mur kurtynowy. Jego zasługa jest tez prawdopodobnie mur otaczający przedzamcze od strony południowej oraz budynki browaru i gorzelni na jego terenie. Kolejni właściciele to Firlejowie. Jan Firlej dalej umacnia zamek. Z ważniejszych inwestycji należy nadmienić  powstanie bastionu beluard, suchej fosy oraz dziedzińca rycerskiego. Nie był to jednak łaskawy czas dla zamku. W 1587 roku zamek szturmem zajęły austriackie wojska Maksymiliana Habsburga. Nie poczyniły one jednak specjalnych zniszczeń. Za to w czasie potopu szwedzkiego, w latach 1655 – 1660 warownia zostaje ograbiona i zniszczona. W takim stanie w 1664 Mikołaj Firlej, sprzedał Ogrodzieniec  Stanisławowi Warszyckiemu, kasztelanowi krakowskiemu. Ten zaś odbudował zamek . Mało tego, otacza go murem obwodowym, buduje bramę wjazdową z mostem zwodzonym i fosą . Powstaje stajnia i wozownia. Kolejny właściciel , Kazimierz Męciński herbu
Poraj, otrzymuje zamek w posagu swej żony  Barbary. Nie ma on szczęścia, bo zamek w 1702 roku ponownie zostaje splądrowany i spalony przez Szwedów. I to był właśnie początek końca tej wspaniałej warowni. Nigdy nikt nie przywrócił mu już świetności. W 1810 roku zamek opuszczają jego ostatni właściciele. Od tego czasu popada w coraz większa ruinę.
Zaraz po drugiej wojnie światowej zamek został objęty ochroną Państwa Polskiego. W latach 1949 – 1951 oraz 1964 – 1973 wykonane zostały prace konserwatorskie i zabezpieczające, po których warownia została udostępniona dla ruchu turystycznego.

Ciekawostki:

  • Ogrodzieniec wielokrotnie służył jako plan filmowy. W 2001 np. Zemsty Andrzeja Wajdy. Mnie osobiście to trochę dziwi - przecież istnieje oryginalny zamek, w którym rozgrywały się sceny opisane przez Fredrę. Zamek Kamieniec w Odrzykoniu - pisałam o nim TU W Ogrodzieńcu kręcono tez sceny z Janosika czy Dwa Światy a w 2019 roku sceny do Wiedźmina!
  • w 1984 roku zespół Iron Maiden nagrał na zamku wstawkę filmową, która została użyta w filmie Live After Death,
  •  na sąsiadującym z zamkiem rynku w Podzamczu znajduje się kaplica, która została wybudowana z elementów zamkowych (portal, ślimacznice, gzyms). W jej wnętrzu znajdują się oryginalne elementy z kaplicy zamkowej w baszcie bramnej – zwornik sklepienia, kula armatnia, która miała wpaść do zamku w czasie potopu szwedzkiego oraz renesansowa figura Matki Boskiej,
  • zamek ma moim zdaniem jedną z lepiej prowadzonych zamkowych stron www i fun page na Facebooku . Widać, że spółka która nim zarządzająca" ma pomysł". Zamek jest pięknie restaurowany, nie ma w nim klinkierowego kiczu. Wszystko wygląda bardzo autentycznie. Organizowane są świetne imprezy, wieczory z duchami. Obsługa jest miła i pomocna. Wielu zarządców i właścicieli zamków powinno brać przykład z Ogrodzieńca. Brawo! 
  • Duchy! Czy na zamku straszy? Ano jak prawie na każdym ponoć straszy... Na tym, sam Stanisław Warszczycki, pod postacią czarnego psa pilnuje swoich skarbów. Ile w tym prawdy... No cóż, kiedyś jacyś "pogromcy duchów" robili jakieś badania - ale o ile wiem raczej nic nie wykazały. Za to czarny pies, nienaturalnych rozmiarów, ciągnący łańcuch ponoć co jakiś czas widywany jest w okolicach zamku ;) 
To miejsce zdecydowanie trzeba zobaczyć. Wchodzi na moją listę TOP5 zamków w Polsce :) 




I na koniec wielkie podziękowania dla mojego Przewodnika :)

Zamek na mapie kliknij: TU
Zamek na Facebooku kliknij: TU
Strona www zamku kliknij: TU

środa, 15 sierpnia 2018

Gotycki zamek biskupi w Bodzentynie

Zamki to nie jedyna moja pasja. Kocham tez góry. W tej chwili "zaliczam" koronę  gór polskich. Jeśli to tylko możliwe staram się łączyć te dwie pasje. Tak było i tym razem. Zamek w Bodzentynie i najniższy szczyt "korony" Łysica (612 m n.p.m.). Oba miejsc a bardzo polecam. Do obu można się wybrać na fajny spacer, nawet z małym dzieckiem (ja byłam z 2-latką), tylko może na Łysicę to raczej bez wózka, bo droga nie pozwoli na przejście. 
Ale skupmy się na Bodzentynie. 
Początek tego założenia to pierwsza połowa XIV wieku. Kiedy to biskup krakowski, Jan Bodzanta herbu Róża, zbudował drewniany dwór na wzniesieniu nad rzeką Psarką. Dwór ten jednak dość szybko uległ zniszczeniu. Dlatego w II połowie XIV wieku z inicjatywy biskupa krakowskiego Floriana z Mokrska herbu Jelita, postawiono na wzgórzu murowany budynek z czworoboczną wieżą w północno-zachodnim narożniku. Całość otoczono fosą i połączono z murami miejskimi
Bodzentyna.
Generalnie XV i XVI wiek to czas rozkwitu zamku. Po pożarze Bodzentyna z 1413 roku rozbudowy założenia dokonał Zbigniew Oleśnicki wznosząc gotyckie skrzydło północne. Pod koniec XV wieku kardynał Fryderyk Jagiellończyk dobudował od wschodu nowe reprezentacyjne skrzydło mieszkalne z wieżyczkami, w których znajdowały się latryny i klatka schodowa. Zamek był naprawdę piękny i nowoczesny jak na ówczesne czasy. W 1572 roku zamek zaczęto przebudowywać, zgodne z projektem  włoskiego architekta Jana Balcera, w stylu renesansowym. Zbudowano wtedy wykusz na kaplicę zamkową, krużganki oraz domy dla gości i służby. W 1607 roku zbudowano skrzydło południowe i budynek bramny.  Kolejne rozbudowy to już  barok. Budowla uzyskała wówczas formę o planie w kształcie zbliżonym do podkowy. Zamek stał się wtedy wygodną rezydencją pałacową, która nie posiadała już cech obronnych. 
Po 1642 roku, czyli po ukończeniu budowy nowego pałacu biskupów w Kielcach, znaczenie zamku w Bodzentynie zaczęło zdecydowanie  maleć. W 1789 roku
Sejm Czteroletni zadecydował o upaństwowieniu biskupich dóbr. Zamek przekształcono na spichlerz i szpital wojskowy. W 1814 r. budowlę ostatecznie opuszczono. I jak to zwykle bywało z opuszczonymi obiektami tego typu,  zamek stał się głównie źródłem darmowego budulca dla okolicznej ludności co doprowadziło go do ruiny. Przykre to. Czas go nie zniszczył, a "rozebraliśmy" go sami.  Dopiero w 1902 roku obiekt poddano ochronie.
Pisząc o zamku w Bodzentynie warto wspomnieć, że 19 czerwca 1410 roku, przy okazji pielgrzymki na Święty Krzyż w drodze na koncentrację armii przed bitwą pod Grunwaldem, zatrzymał się w nim król
Władysław Jagiełło. Przyjął on wówczas w Bodzentynie posłów książąt pomorskich.
Kolejną ciekawostką związaną z bodzentyńskim zamkiem  są informacje o podziemnych tunelach , które ciągną się od zamku pod całym miastem. Jedno z wejść do podziemi znajduje się w zamku i można zobaczyć ich mały kawałek, ale dalsze korytarze są niedostępne.   

TU wstawiam link do artykułu o ostatnich badaniach okolic zamku. Warto je przeczytać. Teraz mury zamkowe zostały zabezpieczone (co widać na moich zdjęciach - to te drewniane konstrukcje) i badania będą kontynuowane. Teraz musimy tylko poczekać na ich wyniki. 
wejście do podziemi

Zamek na mapie kliknij: TU























poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Zamek Fredrów w Kormanicach obok Fredropolu


Miejsce to odwiedziliśmy przez zupełny przypadek. Oczywiście już od dawna słyszałam o tej budowli, wiedziałam, gdzie mniej więcej się znajduje itd. Jednak jakoś zawsze było do niej nie po drodze. Udało się w  tym roku, wracając z Bieszczadów. Wracaliśmy inną drogą niż zwykle, bo w planach był jeszcze Bodzentyn i Łysica (w przerwach pomiędzy zwiedzaniem zamków zdobywam też Koronę Gór Polskich), widzę przed sobą znak "Fredropol". I w tym momencie jedna, słuszna decyzja... Trzeba odszukać zamek. Całe szczęście okazało się to nad wyraz proste. Zamek... to słowo do tego co zastaniemy na miejscu jest zdecydowanie słowem użytym na wyrost. Z oryginalnej, szesnastowiecznej
budowli, została już tylko ruina jednej z baszt. Reszta to pozostałości po pałacu z połowy dziewiętnastego wieku i resztki zabudowań gos
podarczych. Ale po kolei... żeby dojść do ruin trzeba pokonać prowizoryczny płot. Postawił go "nowy" właściciel zamku, który właścicielem jest od chyba 1994 roku. Od tego tez czasu nic się na zamku nie dzieje. Popada w co raz większa ruinę. Przez dziury w płocie często odwiedza go okoliczna młodzież, kończąc tak naprawdę dzieło zniszczenia. A miało być tak pięknie.
Zamek został wybudowany w XVI wieku przez rodzinę Fredrów ( Jana i Andrzeja). Należał do powszechnego na tych terenach typu basztowo-bastejowego.  Budynek niszczeje, a szkoda.
W narożnikach stały cztery baszty połączone murami kurtynowym. Fredrowie nie długo cieszyli się piękną tą rezydencją. Niszczyli ją Szwedzi w czasie potopu, niszczyli Węgrzy Rakoczego i w końcu w 1672 roku Tatarzy. Miasto i zamek pozostały w rękach Fredrów do 1729 roku. Potem zamek drogą koligacji stał się własnością Rupniewskich, wreszcie Dunin Borkowskich. To właśnie ci ostatni wybudowali przy ruinach zamku pałac. Jedna i on nie przetrwał długo. Zniszczono go w czasie I wojny światowej. Po II wojnie zainstalowano tu PGR i jak to zwykle bywało w takich przypadkach, resztki pałacu popadły w ruinę. A jeszcze po wojnie ponoć po wojnie nadawał się częściowo do zamieszkania, na zdjęciach z lat 1960-70 na widać jeszcze dach. Teraz po nim nie ma już
praktycznie śladu.
Warto również wspomnieć, że to kolejny zamek, który ciężko jednoznacznie określić gdzie się znajduje. Czy we Fredropolu czy w położonych obok  Kormanicach. Ponoć  mapy katastralne jednoznacznie wskazują Komarnice. Skąd te problemy z lokalizacją ? Otóż Fredropol został wydzielony z Kormanic w XVII wieku, kiedy to Andrzej Maksymilian Fredro, kasztelan lwowski, postanowił utworzyć na gruntach wsi Kormanice miasto. I nazwał je rodowym nazwiskiem.


Zamek Fredropol na mapie kliknij: TU








(Źródło: Zamki Polski południowo wschodniej M. Goszyła, M.Proksa)

wtorek, 7 sierpnia 2018

Cerkiew greckokatolicka św. Paraskiewii w Krywem - świat którego już nie ma...

Do tego miejsca pierwszy raz próbowaliśmy dotrzeć  w 2015 roku. Szliśmy jednak od strony Tworylnego i powstrzymały nas wysoka trawa i podmokły, bagienny teren ciągnący się w stronę Krywego. Cała wycieczka zakończyła się jedną skręconą kostka i nocną wizytą w szpitalu w Lesku. Wiedzieliśmy, ze tam wrócić musimy! Udało się w tym roku, już we troje :). Mimo tego, ze jest to jedno z najdzikszych i bezludnych miejsc w Bieszczadach, jest ono też jednym z najpiękniejszych ich zakątków. Chociaż aby do niego dotrzeć musimy przejść obok wielu tabliczek ostrzegających przed możliwym spotkaniem z niedźwiedziem. O "wsi widmo" w Bieszczadach słyszał chyba każdy, kto chociaż troszeczkę zna te rejony. Położona u podnóża Otrytu, w malowniczej dolinie, wieś opustoszała całkowicie w 1947 roku.

Ale zacznijmy od początku... W 1502 wieś była w dobrach należących do Kmitów. Tak, tak tych Kmitów o których pisałam przy okazji wpisów o zamkach w Lesku i Sobieniu.  Pierwsza wzmianka, z nazwą wsi, pochodzi z 1526. Do roku 1553 znajdowała się ona w rękach Piotra Kmity, później wdowy po nim Barbary Kmity z Herburtów. Na przełomie XVIII i XIX wieku dobra te należały do rodziny Łążyńskich, wtedy też nastał okres świetności dworu. Później powstał tu także tartak parowy, którego ruiny zachowały się do dziś. W 1848 istniała w Krywem szkoła parafialna. W 1852 roku był tu murowany dwór i przyległe do niego budynki, park i staw.
Po 17 września 1939 Krywe znalazło się na granicy Niemiec i ZSRR. Tereny na północ od Sanu znalazły się pod okupacją sowiecką, na południe od Sanu okupantem byli Niemcy. W 1945 roku do Polski wróciła część niemiecka (północny brzeg Sanu odzyskaliśmy dopiero w 1951 na mocy umowy między Polską i ZSRR o wymianie terenów przygranicznych, zamieniliśmy je wtedy na kawałek ziemi na Lubelszczyźnie ale to już inna historia). Wysiedlono wtedy 16 rodzin do Związku Radzieckiego. Stało się tak dlatego, że większość mieszkańców Krywego skryła się w tym czasie w lesie. Na przełomie kwietnia i maja 1947, w ramach akcji "Wisła", oddział Ludowego Wojska Polskiego dokonał wysiedlenia większości pozostałych mieszkańców w liczbie ok. 320 osób. Wywieziono ich do powiatu Szczecinek w województwie Zachodniopomorskim. Zaraz po opuszczeniu Krywego przez mieszkańców podpalono wszystkie zabudowania, pozostawiając jedynie cerkiew. Oszczędzonej przez wojsko polskie cerkwi nie było jednak dane pozostać długo w nienaruszonym stanie. Ograbili ją mieszkańcy okolic Wołkowyji  (tak przynajmniej ludzie mówią).  Zdjęto nawet blachy z pokrycia dachu. Dla zatarcia śladów dodatkowo obiekt został podpalony. I w takim oto stanie cerkiew pozostaje do dziś.

Parę słów o cerkwi:
Cerkiew greckokatolicka pw. św. Paraskiewii w Krywem, była najprawdopodobniej trzecią z kolei świątynią w tym miejscu. Pierwsza wzmianka o cerkwi pochodzi już z roku 1589. Następna cerkiew - pw. św. Mikołaja - wzmiankowana była w roku 1756. Ostatnia, murowana, zbudowana została w roku 1842; była cerkwią parafialną - funkcję parocha (proboszcza) w latach budowy pełnił Józef Ferentsek. Budowla orientowana - z prezbiterium od wschodu, cerkiew ulokowana na wzgórku o nazwie Diłok. Dom Boży powinien przecież zawsze stać wyżej niż reszta zabudowań.


13 sierpnia 2011 w ruinach cerkwi w Krywem odbył się ślub jedynych jego mieszkańców - Antoniny i Stanisława Majsterków. We wrześniu 2015 Antonina Majsterek zginęła w wypadku samochodowym i została pochowana na cmentarzu w Krywem.
8 lipca 2017 roku odbyła się w Krywem uroczystość ustawienia i poświęcenia Krzyża Pamięci mieszkańców wsi. W uroczystości wzięli udział potomkowie byłych mieszkańców Krywego a mszę odprawił ks. Miron Michaliszyn.

To miejsce trzeba odwiedzić! 

Krywe na mapie kliknij: TU