Zanim jeszcze świat usłyszał o Łebie i Lęborku, na terenach o których będę dziś pisać ważnym ośrodkiem była Białogarda. Istniało tam grodzisko, które archeolodzy datują na początek X wieku. Za panowania księcia gdańskiego Mściwoja I w początkach XII wieku, Białogarda stanowiła nawet stolicę osobnego organizmu administracyjnego w północnej części Pomorza Gdańskiego, zwanego dzielnicą białogardzką. Utrata znaczenia tej osady nastąpiła wraz z opanowaniem Pomorza Gdańskiego przez Zakon Krzyżacki. Ostatni rezydent na tych terenach książę Przybysław zmarł w 1315 roku. A ponieważ za swych rządów skłócił się z Zakonem, to i Zakon po jego śmierci postanowił, że pozostawienie w Białogardzie ważnego ośrodka nie będzie dobrym rozwiązaniem. To oni, a nie Książęta Pomorscy byli teraz "panami" ma tej ziemi.
Jeśli nie Białogarda to co? Ano Łeba. Nie do końca jasne są jednak jej początki. Jedno jest pewne, pierwotnie Łeba była usytuowana około 1,5 km na północny zachód od obecnego centrum, na prawym brzegu rzeki Łeby. Jednak nie do końca wiadomo, czy osada ta powstała na tzw. "surowym korzeniu" - czyli została założona od zera, z czy może jej podwaliny stanowiła wieś Koszczewczyn. Wiemy za to, że 8 lipca 1357 r., w sobotę przed św. Małgorzatą, gdański komtur krzyżacki Wilhelm von Balderheim nadał nowo lokowanemu miastu prawa miejskie, nadając mu nazwę Lebamunde czyli Łeboujście. Uroczystość nadania praw miejskich odbyła się w Lęborku przy udziale świadków, którymi byli burmistrz Lęborka Schatting, sędzia ziemski von Malltzitze oraz dwaj gdańscy zakonnicy.
Co jeszcze wiemy o Łeboujściu? A wiemy na przykład, że trzy lata po nadaniu jej praw miejskich rozpoczęto budowę kościoła (pod wezwaniem świętego Mikołaja). Jego fundatorem był oczywiście Zakon Krzyżacki. Budowę ukończono w 1362 roku. Do budowy kościoła zostały użyte cegły o wymiarach 8 x 13 x 28 cm.
Ciekawostką jest to, że Lebamunde lokowane było na prawie lubeckim. Tylko około 140 miast w Polsce zakładane było na takiej lokacji. W odróżnieniu od prawa magdeburskiego gdzie centrum stanowi rynek, " centrum" Łeby stanowiła, długa reprezentacyjna ulica. Najstarsze, zachowane w piśmiennictwie prawo miejskie Łeby, powstało prawdopodobnie w roku 1377 i dokładnie po stu latach zostało uzupełnione. Pierwszym sołtysem Łeby został Hinrich Fleminck. Tak, tak sołtysem. Nie burmistrzem, chociaż Lebamunde było przecież miastem. A to dlatego, że w średniowieczu włodarzami nowo lokowanych miast byli zwykle sołtysi (określano to w dokumencie lokacyjnym). Dopiero po jakimś czasie, zwykle kilkudziesięciu latach można było ocenić czy lokacja się powiodła. Jeśli tak, sołtysa zastępowano wójtem. Pierwsza wzmianka o burmistrzu Łeby pochodzi z dopiero z 1483 roku. Jest on wymieniony z funkcji oraz imienia i nazwiska (Martin Klinkebeil).
Ale do celu. Miało być o dworze obronnym. Historia dworu nierozerwalnie zwiazana jest z przybyciem do Starej Łeby Wejherów.W 1373 roku to oni otrzymali dziedziczny urząd sołtysa. Dokument ten wystawił sam Wielki Mistrz Krzyżacki, Winrych von Kniprode. Wejherowie już w I połowie XVw wznieśli murowany z kamienia i cegły dwór obronny. Prawdopodobnie składał się on z budynku mieszkalnego i gospodarczego. Całość otoczona była murem i fosą. Nazywany był ,,Burg”, czyli zamek. Nie wiadomo gdzie dokładnie stał. Willi Gillmann w ,,Chronik der Stadt Leba” (1998) zamieścił mapę, która sugeruje umiejscowienie zamku w rejonie ulicy Turystycznej. Jednak obecnie nie jesteśmy w stanie potwierdzić tego w 100%. I tak sobie trwała łebska sielanka... Miasto Lebamunde rozwijało się, wszystko szło w dobrym kierunku. Aż do 15 września 1497 roku. Wtedy to szalejący sztorm poważnie uszkodził "Burg" Wejherów. Chociaż nie była to jeszcze katastrofa, która zmusiła mieszkańców Starej Łeby do opuszczenia miasta, bo ta wydarzyła się dopiero w 1558 (i 1570) roku, to już wtedy Klaus Wejher zbudował nową siedzibę w bezpieczniejszym miejscu. Zamek powstał na południowo-zachodnim brzegu jeziora Sarbsko. Został nazwany Neuhof czyli na zasadzie w przeciwieństwa do "starego" zamku w Łebie. I tu właśnie po tak długim wstępie, chyba najdłuższym w historii mojego bloga, przechodzimy do tematu właściwego czyli właśnie zamku w Nowęcinie.
Chociaż do chwili obecnej zameczek zachowany jest w bardzo dobrym stanie, jest to forma jaką otrzymał po wielu przebudowach. Dziś wiemy jedynie jak zamek wyglądał w swojej pierwotnej formie (był to zamek z dwoma prostopadłymi skrzydłami bocznymi, z frontem zwróconym na południe, otoczony wałem i fosami. Przy wschodnim skrzydle, dobudowano, lub też była tam kaplica - info ze strony zamku )i jak wygląda obecnie, czyli po remoncie z 1909 roku. Wiemy, ze Wejherowie byli jego właścicielami do 1781 roku, czyli ponad 200 lat. Później zamek dosyć często zmieniał właścicieli. Cytując informacje ze strony zamku: Od 1902 roku jako właściciela wymienia się Leona Ritzke z Werbelowa. Z tego okresu znany jest fragmentaryczny opis pałacu przedstawiony przez Lamckego. Autor mówi, że zachowało się pomieszczenie dawnej kaplicy wbudowanej w obecny pałac wraz ze starą nazwą Jeruzalem". Ta część budynku, usadowiona jest na wysklepionych piwnicach, nad którymi znajdują się mocne mury z dwoma niszami zwieńczonymi łukiem półpełnym. Na zewnątrz są ściany wzmocnione potężnymi skarpami, rozczłonkowane ostrołukowym oknami. Ten jednokondygnacyjny budynek z prostokątnymi ryzalitami wieńczy stary gzyms okapowy. Wewnątrz sklepienie kolebkowe z lunetami i ostrymi żebrami. W przedsionku - gładka kolebka. Pomieszczenie to w czasach współczesnych H. Lenckemu służyło jako jadalnia. Niegdyś ściany pokryte były cytatami z biblii.
Znamy również historię Ernesta Wejhera, syna Klausa, który walczył w wojnie polsko-pruskiej. Kiedy został zraniony, wierny giermek przywiózł go niezwłocznie do zameczku w Nowęcinie. Ernest w dowód wdzięczności za ocalenie życia wyrył własnoręcznie napis w dawnej kaplicy wbudowanej w obecny pałac. Napis widoczny jest z recepcji i zachował się w takiej formie:
G.W.M.U.I.T.G
1.5.6.7.
E.W.A.U.M.
Pierwsze litery słów tworzą sentencję:
"GOT WAR MIT UNS IN TODES GEFAHR
ER WIRKT AN UNS MACHTIGLICH"
co znaczy:
"Bóg był z nami w śmiertelnym niebezpieczeństwie, działa na nas wzmacniająco."
Zamek w Nowęcinie, jak każdy porządny zamek, ma tez swojego ducha. To Maria z domu Ostrecht, wdowa po Ludwiku Strautsie, jednego z właścicieli zamku. Po śmierci Ludwika, Maria nie potrafiła na nowo ułożyć sobie życia, podupadła na zdrowiu, mało jadała, w konsekwencji postradała zmysły. Chodziła godzinami po zameczku nawołując męża i szukając go po wszystkich komnatach. Po niedługim czasie umarła. Legenda głosi, iż duch Marii nadal krąży po zameczku szukając rozpaczliwie swojego męża, a na korytarzach dają się słyszeć szlochania i ciche odgłosy kroków.
Tak jak pisałam na początku, pamiętam jeszcze dyskoteki na zamku w Nowęcinie. Wstyd się przyznać- ale było to jakieś 25 lat temu... Teraz od dawna nie widzę już aby zamek był otwarty. Ostatnio co roku "odbijam się" od zamkniętej bramy. Może to dlatego, ze jest zwykle "po sezonie". Sam zamek nie wygląda na opuszczony. Za to pozostałości fosy, czy pałacowego parku... Hmm... Chyba przydałaby się im lekka konserwacja ;)
W każdym razie będąc w Łebie warto zwrócić uwagę na cos więcej niż tylko plaża i morze. To miejsce z niesamowitą historią.
Strona www zamku kliknij: TU
Zamek na mapie kliknij: TU
Świetnie opisane. brawo 👏.Przyznam że tej historii i obiektu nie znam.☺
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Naprawdę polecam się wybrać w tamte okolice i poszukać śladów historii. A przy okazji całkiem niedaleko są jeszcze dwa zamki (no dobrze, obiekty, które kiedyś zamkami były ;) )
Usuń